Przejdźmy do rzeczy. Tym razem bez dłuższego opowiadania poprzedzającego zdjęcia. Za to każde z nich opiszę dla wyjaśnienia ujętych na nich wyjątkowych, przedziwnych lub zaskakujących sytuacji.
Dodam tylko, że po kolejnym dniu w Nowym Jorku przelecieliśmy do Chicago, a obecnie jesteśmy już na Florydzie, skąd chwilowo nie mamy jeszcze zdjęć.
Zatem:
W Nowym Jorku odwiedziliśmy Museum of Modern Art i spotkaliśmy się z gwiazdami :)
Nie przedstawiam.
Tego tez nie muszę.
Ani tego.
Przypomnę, że to Miro.
Ten też rozpoznawalny.
Broadway - c.d.
Proszę Państwa! Moje domysły sprawdziły się. Po święcie dziękczynienia ruszyło dzikie szleństwo bożonarodzeniowe. U nas na Krakowskim lampki zakładają przez tydzień, a tu nagle w jedną noc cała 5th Avenue pokryła się dekoracjami. Nie uciekłam.
Jak na przykład tutaj.
Tutaj już jesteśmy w Chicago. To sala koncertowa Copernicus Center, na której zagraliśmy dwie piosenki dla polonii. Nie wiem, czy wiecie, ale miasto Chicago, zaraz po Warszawie, zamieszkuje największa ilość Polaków niż jakiekolwiek inne.
Janek gwiazdorzy.
To już zwiedzanie miasta. Robi dużo lepsze wrażenie niż Nowy Jork. Dużo spokojniej, czyściej i po prostu normalniej.
Nad rzeką. Nazywa się błyskotliwie - Chicago River.
Wielka fasolka. Piękna chwila w moim życiu.
fasola od środka
Po raz kolejny przedstawiam Wam, jak to przed komercyjnymi Świętami nie ma ucieczki.
ps: a ta ledwie widoczna rzeźba wyłaniająca się zza świątecznego targu to rzeźba Picassa!
ale do środka nie zdążyliśmy wejść :(
Widok na Chicago z Hancock Tower.
Moja Mama by pewnie nie weszła.
Musiałam.
Najprzedziwniejsze dekoracje prywatnego domu jakie widzieliśmy.
Jeszcze z Nowego Jorku - doskonała pamiątka ;)
Znowu Chicago.
W tym właśnie mieście weszliśmy do sklepu Ralpha Lorena. On musi mieć ze sobą jakieś problemy. Kolekcję obrazów, ktora wisi w jego odzieżowym sklepie szacuje się na miliony dolarów...
Palmy na Florydzie. Niedługo ciąg dalszy :)
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz